Fragmenty niepublikowanej książki Michała Libery i Michała Grochowiaka Nuova Europa na temat architektury brutalistycznej w Kalabrii.

Bez sygnatury: List do przyszłego wydawcy „Nuova Europa” [fragment]

W roku ____ prokurator sądu rejonowego prowincji Vibo Valentia, Stefano Inramotti, rozpoczął dochodzenie w sprawie spuścizny Nieformalnej Komórki Zrzeszenia Architektów w Kalabrii. Krótkotrwała aktywność kolektywu zyskała lokalny rozgłos ze względu na jej quasi-brutalistyczny Manifest, poprzedzający słynne deklaracje i idee Corbusiera, Smithsonów czy Reynera Banhama. Pomimo opuszczenia Kalabrii przez sygnatariuszy dokumentu zaraz po jego spisaniu, ambicje w nim zawarte okazały się spełnić niedługo później wraz z nastaniem czasów brutalistycznych, opuszczonych, nieukończonych lub ukończonych połowicznie, spontanicznie stawianych szkieletorów, którymi usłany został krajobraz do niedawna jeszcze rolniczego regionu. Nieco ponad dekadę od zakończenia dochodzenia Inramottiego, Michał Libera i Michał Grochowiak rozpoczęli swoje badania, opierając się na zgromadzonych przez tego pierwszego dokumentach – oryginalnym manifeście, wysłanych i niewysłanych listach jego autorów, policyjnych zeznaniach, pamiętnikach, wywiadach z lokalnymi mieszkańcami autorstwa samego Inramottiego, statystykach, fragmentach książek, artykułów i innych broszur, transkrypcji i rejestracji dźwiękowych przesłuchań [...]

***

#M1: Manifest na wyjście [fragmenty]

Santa Zaccaria, 24 czerwca, ____

Sygnowany przez członków Nieformalnej Komórki Zrzeszenia Architektów w Kalabrii: Antonio Samorosę, Adę Carfizzi, Fabio Belsito, Silviano Tedeschiego, Fausto Borace, Paolę Agnanę, Francescę Bergamote, Tito Cannę [...]

1

Dnia 24 czerwca trzynaścioro spośród nas zdecydowało się opuścić na zawsze ziemię, której poświęciliśmy życie i pracę, naszą ukochaną Kalabrię. W naszym geście dopatrujemy się jedynej uczciwej drogi świadczenia naszych usług. Czasy popchnęły nas do tego, aby uznać, że jedyną i ostateczną formą praktykowania architektury jest rezygnacja z jej praktykowania.

2

Wyjazd nie jest punktem dojścia. Nie obmyślaliśmy go, nie planowaliśmy stworzenia nowego trendu, nie było pogłębionej dyskusji o przyszłości architektury, analizy czy wykraczania w przyszłość, nie było naszym zamiarem proponować nowe otwarcie. Naszym celem nie były nowe style czy koncepcje, niczego nie opracowaliśmy. Przeciwnie. Wpadliśmy na to.

[...] różowe i żółte siedzenia, zrujnowane, obrośnięte krzakami, wręcz zmęczone i suche, a w dodatku otoczone zbyt znajomo wyglądającym drutem kolczastym. Ale patrząc na prawo, można było też dostrzec dom; wyglądał na stary, ale był też niepokojąco nieznany, dotychczas niewidziany, może więc jednak to nowy, pojedynczy, osobny dom, wyrastający z pagórka nieopodal. Najpewniej dom. Z pewnością prosta struktura. Konstrukcja na górze. Nic tylko beton, szarość. Cztery okrągłe kolumny w rogach, dalej sześć filarów pomiędzy nimi. Podłoga, ale bez dachu. Bez ścian. Spiralna klatka schodowa, prowadząca donikąd. Krąg na jednej z kolumn, a zaraz obok innej – stół, o czym zaraz mieliśmy się [...]

Dom, i magazyn, i warsztat, i bar, i plac, i taras, i biblioteka – wszystko naraz. Przed-funkcjonalny i zarazem wszech-funkcjonalny. Szorstkie piękno, rzeźba bez wieku i rama ujmująca widok z Morzem Tyrreńskim w tle. Odważny i brutalny. Szybko dotarło do nas, że żadna nowoczesna architektura nie może iść dalej niż właśnie ta pusta konstrukcja na górze. Dosłowna, dumna, surowa, pozaczasowa, niedokończona, ale zdecydowana i chroniąca. Niedługo po tym doświadczeniu zdecydowaliśmy się na opuszczenie regionu i optowanie za „architekturą znalezioną”, a nie „architekturą [...]

4

Schronienie to nie stawianie ścian. To nie bezpieczeństwo i zaufanie. Schronienie to stawanie się odważnym. Nie ma ono nic wspólnego z tworzeniem przestrzeni wyzutej z niepokoju. Nie jest domowym ogniskiem z ciepłym światłem. Schronienie to życie niepokojem, nie w pomieszczeniach, ale z pomieszczeniami. To nie domy odcięte od niebezpieczeństwa, ale niebezpieczeństwo zespalające mieszkańców z mieszkaniami.

5

Środowisko to nie to, co otacza architekturę. To nie świat na zewnątrz – czy to mieszkańców, czy to budynków. Środowisko to drzewa w domach, chwasty wyrastające z wyrw w betonowych korytarzach, to budzenie się w trawie i kurzu, to bakterie i wymiana temperatur. To układ, którego nie da się w pełni zrozumieć, krajobraz, który [...]

9

Konstrukcja, którą znaleźliśmy na górze, wydaje się być zrobiona wyłącznie z betonu i faktycznie jest zrobiona wyłącznie z betonu. Stare domy na Capo Vaticano czy w Tropei wydają się zrobione wyłącznie z gliny i są zrobione wyłącznie z gliny. Nazywamy to szacunkiem dla materiału ze względu na jego wewnętrzne właściwości. To szacunek, ale też uczciwość i pasja. A także konieczność – najbardziej skuteczny z architektonicznych [...]

***

#PT3: Zeznanie policyjne Silviano Tedeschiego, 19/08/___ [Fragment]

Nazwisko, które chcecie znać, to Antonio Samorosa.

To on mnie polecił po tym, jak wróciłem z Triestu. Byłem tam przez jakieś dwadzieścia lat. Dlaczego akurat tam – nie wiem. Ktoś mi chyba polecił to miasto mówiąc, że jest jedynym na północ od Neapolu, w którym mają dobrą kawę [...] z tego dumni, ale jeśli pytasz mnie, uważam, że to jednak trochę akwarela [...]

Więc wróciłem i nie wiedziałem nawet, czy otaczają mnie starzy czy nowi, nigdy tego nie wiesz tak naprawdę, dopóki nie wejdziesz [...]

To pewnie przez Valerio, który znał Samorosę, ale szczerze mówiąc – nie pamiętam.

Gdzie mieszkał Samorosa? Nie wiem. Jeździł tylko tym swoim starym pick-upem […] jeśli chodzi o beton to nigdy [...] beton jest po prostu betonem, czyli niemal czymkolwiek, co uda ci się dobrze zmieszać, może być piaskiem, ale też [...]

***

#D6: Pamiętnik niezidentyfikowanej kobiety, znaleziony w domu Samorosy

San Calogero, 16 listopada, Cukiernia Nicola

Czytam. „Przyjadą paryżanie, już widzę, że przyjeżdżają, londyńczycy, wiedeńczycy też przyjadą. Ale nie przyjadą tacy jacy są, nie przyjadą jako paryżanie czy wiedeńczycy – przyjadą jako uciekinierzy. Nie przyjadą jako bogaci, bo jesteśmy dla nich zbyt biedni, zbyt niebezpieczni. Przyjadą dopiero gdy zbiednieją, gdy stracą iluzje, gdy nie będą już dumni, gdy postanowią się uczyć od nowa, najpierw będzie im to szło powoli, jak z liczeniem, później jak ze spacerowaniem, trochę szybciej, będą musieli na nowo uważać na to co robią z czasem, bodaj pierwszy raz w ich życiu piękno nie będzie przychodziło łatwo”.

Umrę zanim przyjdą, ale umrę nie od ciebie.

***

#B12: Tonino Ruffo, Tajemnice cmentarza w Santa Zaccaria, w tegoż: Krótka historia rejonu Groticelle w Kalabrii, Oficyna Turystyczna, Ricadi [Fragment]

Intensyfikacja w cokolwiek ospałej historii cmentarza rozpoczęła się nagle w ____. Przez całe dekady bardziej niż rzeczywistym miejscem był on tematem legend i anegdot, mitycznym miejscem zesłania, którym groziło się dzieciom; w najlepszym razie byłą łaźnią zanieczyszczoną arabską krwią, jeśli już cmentarzem, to nieczynnym, szybko skleconym po trzęsieniu ziemi – ale przez kogo? I jak? Nikt nie uznał tego za godne zapisania. Miejsce, do którego lepiej nie chodzić, stało się miejscem, o którym trudno nie mówić przez plotkę i tradycyjną, lokalną podejrzliwość.

Zgodnie z oficjalnymi dokumentami, zamach bombowy w nocnym pociągu z Reggio Calabria do Turynu – zamach, który miał miejsce podczas postoju w Gioia Tauro – uśmiercił sześć osób. Jednak już kilka dni po jego dokonaniu, lokalne gazety – w tym „Citta di Gioia” oraz „Notizie del Sud” – przedstawiły tezę, że w miejscu pochówku ofiar zamachu zaledwie dzień po pogrzebie pochowano jedenaście kolejnych zwłok. Niewykluczone, że hipoteza ta odeszłaby w niepamięć jak wiele innych podejrzeń w okolicy, gdyby nie wydarzenia kolejnych miesięcy. Niedługo później nieopodal miały miejsce zabójstwa związane z powstaniem, które przeszło do historii jako „Rewolucja karaluchów”. Kolejne zbrodnie w okolicy Gioia Tauro pojawiły się na fali niezadowolenia po fiasku gigantycznej inwestycji – budowy huty stali, która nigdy nie powstała. Choć wiele z wyżej wymienionych zbrodni dokonano na oczach gapiów, ciała nigdy nie zostały pochowane i nikt nie wie, co się z nimi stało.

Kontrowersje wokół tych wydarzeń niebawem stały się tak palące, że władze Gioia Tauro zdecydowały się przeprowadzić ekshumację na cmentarzu w Santa Zaccaria. Szok po ich dokonaniu nie mógł być bardziej dogłębny. Na cmentarzu nie znaleziono szczątków ani jednego ciała – ani ofiar trzęsienia ziemi, ani wybuchów w pociągu, ani nawet ostatnich strzelanin. Wszczęto dochodzenie, którym kierował prokurator Stefano Inramotti. Trwało ono dwanaście lat i nie doprowadziło do żadnych przekonujących ustaleń, mogących wyjaśnić zaistniałą sytuację.

W czymś, co wydawało się już skończoną historią, być może najbardziej ironiczny zwrot akcji miał jednak dopiero nastąpić. Dekadę po tym, jak cmentarz okazał się być dziewiczą ziemią, rozpoczął się renesans okolicy. Z powodu niskich kosztów działek oraz stale rosnącej nadziei na przybycie turystów, w ciągu zaledwie kilku lat wszystkie okoliczne ziemie zostały wykupione przez przybyszy z okolic Motta Santa Eufemia, wsi, która najbardziej ucierpiała na trzęsieniu ziemi, otwierającym pierwszy rozdział historii cmentarza. Osiedle nazwane zostało Santa Zaccaria, na cześć cmentarza (jeśli w ogóle był on kiedykolwiek cmentarzem). Szybko stało się ono symbolem nowej, betonowej architektury Kalabrii.

***

#D12: Dziennik niezidentyfikowanej kobiety znaleziony w domu Samorosy

Dom, 23 listopada

Znam wszystkich ich, ich wszystkich, przepraszam, muszę się nauczyć mówienia, piszę naraz, mam czas ale nie przyrzeknie, że to mój język, może ja będę oglądać morze i patrzeć na zwyczaj, nie mogę przyrzeknąć, przykro mnie, może bardziej zainteresuje patrzenie na ptaki i pogoda jak się zmienia.

To bardziej trudno niż uczenie języka. Ja też się uczę meteorologii, jeśli tak, ja poproszę rybaka, on nie mówi, mówią, mówią, że jego rodzina tu jest ale ja nie widzę. Ty znałeś, ja nie znam go, wiem od kolegi, że ty znałeś go, myślę, że wy byliście przyjaciele.

Przyjechałam i zostaję. Przyjechałam zobaczyć ciebie i zostanę. Myślę, że było za późno. Ale nie jest za późno. Zostaję. Lubię jak jesteś blisko. Lubię, że nie muszę nigdzie chodzić, żeby cię zobaczyć. Było za późno, ale przyjechałam.

Myślę, że lubisz dom.

Myślę, że znajdujesz dom dobrze.

***

#I55: Wywiad z Rosą De Gagliato , 01/12/____

Nie wiem właściwie jak się nazywał, wy mówicie Antonio Samorosa, ja mówię, że może; tak naprawdę nigdy go nie spotkałam, nie zostaliśmy też przedstawieni, nawet jego twarzy nigdy nie widziałam z bliska, nie wspominając o tym, że na pewno nigdy nie rozmawialiśmy.

Jedyne co mogę powiedzieć, to że faktycznie miałam sąsiada; sąsiad mieszkał na kolejnym pagórku, nawet nie jestem pewna, czy to jeszcze oficjalnie jest Santa Zaccaria, ale na pewno nie było to dalej niż 500 metrów ode mnie. Wiem, że był wysoki, jeździł zielonym pick-upem i przyjeżdżał codziennie późno wieczorem, po zmroku, więc chyba musiałam zakładać, że był jednym z tych samotników, którzy nigdy nie gotują dla siebie. Gdzie jadł? Nie wiem. Nigdy nie widziałam go w okolicy. Zwykle wstaję około ósmej i nigdy nie widziałam jego samochodu rano. Ale też nie pytałam o niego.

Pomimo historii okolicy, podobał mi się jego dom. Albo raczej lubiłam widok z mojego domu, a jego dom był integralną częścią tego widoku. Majestatycznie położony, zwrócony w stronę morza, a z drugiej strony gór. Dla mnie to było morze – zwłaszcza z mojego tarasu – jego podłoga na pierwszym piętrze była dokładnie na linii horyzontu. Wszystko przez jego dom można było zobaczyć. Dobre miejsce do życia. Całkowicie przezroczysty, dwa piętra, bez ścian, prawdziwe kalabryjskie abbandonato, co swoją drogą nie jest najlepszym słowem... same podłogi, bardzo skromnie. Główną osią była klatka schodowa, kręta, ale dziwna. Schody pięły się w górę wokół takiej jakby tuby, całkiem szerokiej, może dwa metry, ale skąd ja właściwie mogę wiedzieć, patrząc z takiego dystansu. W każdym razie wchodząc na taras trzeba było obchodzić tę tubę; zwykle klatki schodowe są puste, ale ta akurat nie była pusta, nie wiem dlaczego. Miał tę tubę w środku jak jakiś cylinder albo beczkę skierowaną w niebo. Nie wiem co to było. Jakiś komin na pewno, czasem było chyba widać dym, ale nawet tego nie mogę być pewna, bo jak mówiłam on bywał w domu tylko w nocy. Smród? Nie wiem, to chyba musiał być smród opon, jak wszędzie w okolicy, co innego? Zawsze coś śmierdzi, nie wiem co to było akurat, a przecież gdyby miało to być coś podejrzanego, to powinnam była to zgłosić, prawda?

***

#PT17: Zeznanie policyjne Silviano Tedeschiego, 28/12/____ [Fragmenty]

Powiem wam, jaki jest wasz problem. Zawsze chcecie coś namierzyć, a najłatwiejszą rzeczą do namierzenia są pieniądze. Więc podążacie za pieniędzmi. Podążacie za ludźmi. Podążacie za ludźmi, którzy prowadzą do pieniędzy, ludźmi, którzy prowadzą do przelewów bankowych, ludźmi, którzy prowadzą do walizek pełnych gotówki, ludźmi, którzy prowadzą do kontraktów na nieruchomości, ludźmi, którzy prowadzą do prania pieniędzy, ludźmi, którzy prowadzą [...] moglibyście tak podążać w kółko, bo dla was sprawa bez pieniędzy to w ogóle nie jest sprawa. Węszycie i kopiecie w błocie jak świnie i jak tylko się dokopiecie do czegoś co możecie pożreć, wydaje wam się, że tam musi być więcej, więc wtykacie nosy głębiej i głębiej i jeszcze głębiej w to całe gówno, brudzicie się jak świnie, pyski wam zaczynają śmierdzieć i zastanawiacie się dlaczego. Dlaczego? Bo jesteście lepcy i to właśnie tam prowadzi was ten gnój, głębiej i głębiej. Jesteście tym już przesiąknięci do cna, do najdrobniejszego plemnika, nigdy się nie zmienicie, bo jak się urodziliście kółkiem to kwadratem nie umrzecie, proste.

[...] bieda, więc pieniądze nie są takim problemem – nigdy tego nie zrozumiecie, bo jesteście zjebami, nawet nie bogatymi, gdybyście byli bogaci to przynajmniej bym to zrozumiał, ale nawet tym nie jesteście, jesteście tylko oficjelami, reprezentantami nie wiadomo czego w tych swoich granatowych kombinezonach... i najśmieszniejsze jest to, że nawet tych pieniędzy nie możecie namierzyć. No i powiedzmy, że kiedyś wam się uda, albo i nie, ale powiedzmy, że wam się uda, ok, powiedzmy, że w końcu wszystko namierzycie w tych pieniądzach i wiecie co się wtedy zdarzy, kiedy już wam się uda? Zobaczycie, że tam nic nie ma. Czemu? Bo tu nie ma przekrętu. Tu nie chodzi o hajs. Czasem moglibyście wyciągnąć te łepetyny z gówna, w którym węszycie i może powąchać coś innego, mówię wam, hajs nie jest problemem, czas jest [...]

***

#D12: Pamiętnik niezidentyfikowanej kobiety, znaleziony w domu Samorosy

Dom, 7 sierpnia

Jem rano figi. Rano to jest dziesiąta albo dziesiąta trzydzieści, do trzeciej. Siedzę i patrzę. Dzisiaj liczę. Liczę i liczę cztery godziny.

W rzędzie 1 – 5 domów.

Potem droga, zakręty.

Potem – 5 domów.

4 zakręty i 23 domy.

Potem 17 domów.

Droga w lewo w górę.

10 domów.

Droga w prawo w górę.

7 domów.

Suma to 67 domów.

Jedna droga z lewa na prawo.

Jedna państwowa.

Ani jeden samochód.

Nawet Ape.

Nawet rower.

Nikt.

4 godziny. Pasquale nawet nie na papierosa.

1 droga dla pociągu.

4 godziny. Bez pociągu.

Nikt.

Martwa natura.

Kamień spadł 3 dni temu.

Bez wiatru.

Hotel Heaven.

Nikt.

Santa Zaccaria nikogo.

***

#PT32: Zeznanie policyjne Silviano Tedeschiego, 18/05/____ [Fragmenty]

Chcecie się czegoś dowiedzieć? Ok.

Na początku wszyscy są nieśmiali. I na tym polega moja praca. Samorosa robił swoją, ja robiłem swoją. Moja była taka, że jeździłem. Brałem tych ludzi i jeździłem. Jedno to było to, że trzeba było znaleźć miejsce. Ale co innego, że trzeba było spędzić ze sobą trochę czasu. Tracić czas też, tak, często nadrabiałem drogę, żeby tracić czas. Żeby jakoś rozplenić czas, wiadomo, w końcu wszystko było blisko. Ale jeździłem, żeby byli ze mną [...] jak coś dzielimy, to dzielimy na długo. Najpierw wiemy, że to nie do końca jest legalne, potem to się staje czymś, co musimy ukryć, coś jak tajemnica, a to wszystko w ciszy, bez słowa zazwyczaj, nie było niczego, co mogliby powiedzieć, a czego ja bym nie wiedział. I oni o tym wiedzieli. Potem z tajemnicy to się robiło całkiem intymne, taka inicjacja rodzinna, coś, co robimy po prostu i robimy to razem i musimy to chronić [...]

Więc musicie zrozumieć – nigdy nie rozmawialiśmy o detalach. Nie mówiłem nigdy o procedurze. To jest trochę jak... powiedzmy, że nie wiem, ale nawet nie... ja po prostu nie wiem... to znaczy wszystkie te prochy, i kurze, i cementy, to jest jakaś chemia, Samorosa by wiedział [...] oni – ja nic nie wiem [...]

Ale więcej byście się dowiedzieli, gdybyście po prostu pojeździli po okolicy. Zapytali sami siebie czy [...] widok, aha, ustawienie, tak, światło, takie a takie, mhm, kąty... wszystkie te sprawy. Ta chciała mieć widok na Stromboli, a tamten chciał oglądać, jak ludzie wychodzą z barów [...] lubi Jońskie, a inny woli Tyrreńskie, albo nie, właściwie to też woli Tyrreńskie. Ale tylko w lecie. Potem trzeba było wziąć długopis i zrobić prosty rysunek. Jaki kształt, ile pięter, ile kolumn [...] po prostu zgadujesz, jak oni, wyobraź sobie, że czasem się zastanawiasz [...] twoja zmarła matka, na przykład... robiliście to kiedyś? Myśleliście kiedyś, czego ona by sobie życzyła po śmierci? Jedyna zasada była taka, że nie ma ścian i nie ma dachów, ale o tym to sami wiecie najlepiej, to wasza regulacja i jak się człowiek nie podporządkuje, to wszystko idzie w [...]

***

#I110: Wywiad z Lonardi Carbone, pulmonologiem ze szpitala w Gioia Tauro

Pan Samorosa został przyjęty do szpitala 31 października ____. Spędził u nas 13 dni do momentu jego nieszczęśliwej, choć nieuniknionej śmierci. Cierpiał. Aplikowaliśmy ogromne ilości morfiny żeby uśmierzyć jego ból, a także suplementy tlenowe do inhalacji, aby udrożnić oddech. Jego stan pogarszał się z każdym dniem. Zaraz po tym, jak poinformowałem go, że jego stan jest krytyczny, poprosił o spotkanie w cztery oczy. Oczywiście zgodziłem się. Był rozgarniętą osobą, nawet w tym stanie, dość oschłą, ale rozsądną. Bez zbędnych ceregieli zażądał resomacji. Nie wiedziałem co to jest. Poprosiłem go o oficjalną prośbę. Zobowiązał się przynieść dokument nazajutrz. Niestety zmarł tej samej nocy. Naturalnie spełniłem jego życzenie i w karcie zgonu napisałem „żądanie resomacji”. Jego zwłoki zostały przetransportowane do zakładu pogrzebowego Baldo w Locri.

Nie, nie mam żadnego dowodu na żądanie resomacji.

Nie wiem, nigdy nie informuje się nas o pogrzebach.

***

#D27: Pamiętnik niezidentyfikowanej kobiety, znaleziony w domu Samorosy

Nikt nie wie, kiedy kot zmarł. Ktoś mówi – trzy dni. Pozycja embrionalna, spokojny, bardzo chory, myślę, długo, albo nie. Przyszedł do domu, poszedł do kąta, do cienia, poniuchał, obrócił się, raz albo wiele razy, zobaczył nikogo , poniuchał znowu, i umarł. Chcę umierać tu na tobie jak on umrze, w rogu.

Ale ty prosisz, żeby ja przyszła na plac do San Calogero, o trzeciej. Oczywiście ty nie. Ty chcesz, żebym była na placu. Ja jestem na placu. Ty chcesz, żebym ja była poza Santa Zaccarią. Ale czemu? Wszystkie domy na placu w San Calogero są tyłem do placu. Nic tu nie ma. Będzie to kiedyś antyczny plac. Archeolodzy muszą przyjść. Przyjdą.

BIO

Michał Libera (1979): socjolog zajmujący się muzyką od 2003 roku, ostatnio głównie jako dramaturg muzyczny, autor esejów dźwiękowych, oper i eksperymentalnych form radiowych. Ostatnie jego realizacje to m.in. “Kosmos-Kosmos” na podstawie Witolda Gombrowicza (z Lê Quan Ninhem, Ingarem Zachem i Tomaszem Nosińskim, premiera w Vence, Francja), “Snow” na podstawie Teda Hughesa (z Hilarym Jeffery i Gianpaolo Peresem, premiera na festiwalu La Digestion w Neapolu), “Kalkwerk / Studium” na podstawie nienapisanego traktatu o słuchaniu w “Kalkwerk” Thomasa Bernharda (z Petem Simonellim, Hilarym Jeffery, Andreą Belfim i Ralfem Meinzem, premiera w Nowym Teatrze w Warszawie). Często współpracuje również z Barbarą Kingą Majewską, Martinem Küchenem, Rinusem van Alebeekiem i innymi. Libera prowadzi konceptualno-popowe wydawnictwo Populista poświęcone nadinterpretacji muzyki oraz produkuje serie reinterpretacji archiwów Studia Eksperymentalnego Polskiego Radia (Bôłt Records). Jest kuratorem rozmaitych koncertów, festiwali i anty-festiwali, programów muzycznych do wystaw, w tym laureatem wyróżnienia na 13-tym Biennale Architektury w Wenecji. Do instytucji, z którymi współpracował należą m.in. Donaueschinger Musiktage, Huddersfield Contemporary Music Festival, Narodowa Galeria Sztuki Zachęta, CSW Zamek Ujazdowski, Muzeum Narodowe w Warszawie (Królikarnia), Galeria West w Hadze, Satelita w Berlinie. Jego eseje na temat muzyki i słuchania „Doskonale zwyczajna rzeczywistość” zostały opublikowane przez wydawnictwo Krytyki Politycznej. Libera jest jedną trzecią Grupy Budapeszt. Więcej » patakaind.blogspot.com + soundcloud.com/michal_libera

Michał Grochowiak: absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu na kierunku Fotografia i Multimedia, doktorant na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu, stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, członek Grupy 4! i Grupy Sud. Mieszka i pracuje w Warszawie.

Pozostało 80% tekstu